Dzisiaj siadam, by po raz pierwszy coś do Was napisać. Mam na imię Paulina i przywitam się tym spokojnym postem, ale zapewniam, że to nie koniec witania się, bo na horyzoncie czai się jeszcze jedna gadająca głowa - Marcin. Na pewno wkrótce pokaże swoje oblicze, ale jeszcze się wstydzi! A może nie?
Odkąd zaczęły zamykać się szkoły, czas spędzaliśmy w mieszkaniu, w bloku. Do wyszukanych czynności, które miały pełnić główną funkcję pt. jaktuniezwariować, zdążyliśmy już zaliczyć pieczenie chleba, bułek, ciast, wykorzystywanie na obiad takich przepisów, których jeszcze nigdy nie testowaliśmy, a wychodząc z kuchni - sprzątanie wszystkich kątów, intensywne czytanie książek, zaliczanie seriali i wyczekiwanie słońca na balkonie. Ja przesadziłam rośliny, umyłam im listki i nawąchałam się ziemi. Marcin zdążył zeskanować większość swoich fotograficznych zaległości. Obejrzeliśmy nawet zaległy sezon Rolnika*.
Ale jak zawsze, gdy za długo przebywasz w jednym miejscu, ono zaczyna się kurczyć.
Dlatego jak tylko pojawiła się możliwość, dokonaliśmy transferu balkon - ogród - przyczepa. Na pozór zwykła rzecz, ale w tym czasie, w tym świecie - przeniosła nas do trochę innej jakości życia.
Ale wiecie, co jest w tym najlepsze? Kiedy Twoje ręce mają zajęcie, to głowa też. Przestaliśmy czytać wiadomości. Zmiana otoczenia i jakikolwiek kontakt z naturą poza monsterą w doniczce - to uzdrawia. Tylko spokój nas uratuje.
Dlatego polecam to, co jest jednym z większych odkryć mojej kwarantannowej rzeczywistości - zmieniaj swój stan umysłu, sam o tym decydując.
Nauczyłam się piec chleb i nawet nie wiecie ile dzikiej radości mi to sprawiło. W stan euforii i nuty niepewności wprowadziło mnie robienie po raz pierwszy w życiu kopytek. Po długim czasie zastoju przypomniałam sobie, jaki spokój i relaks dawało mi chodzenie na jogę. Długo nie umiałam rozwinąć maty w domu. Aż w końcu. I naprawdę - to daje poczucie sensu.
Dobieram tytuły książek tak, żeby pochłonąć nową historię. Czytam o pięknych miejscach na świecie, by poczuć ich atmosferę, nawet jeśli w najbliższym czasie nie będę mogła tam jechać.
Kiedy przeszłam już początkowy etap lęku, codzienność w izolacji okazała się nowym światem, który czekał na odkrycie.
I snuję plany o byciu tu z Wami - pewnie nie zrobiłabym tego, gdyby nie koronawirus. Kiedy już będzie można zrobić krok do świata zewnętrznego i znajdziemy chwilę, by ruszyć pierwszy raz z przyczepą - chcę pisać tu dla Was serię, do której zainspirowało mnie kilka słów w książce - zatytułuję ją atmosfera miejsca.
Będzie to seria wpisów z miejsca, w którym w danej chwili się znajdziemy, opowiadająca (o ile można to opowiedzieć - ale spokojnie, na pewno będą opatrzone zdjęciami) jego klimat, naturę, aurę, jakkolwiek to nazwać - to, jak tam jest i jak możesz się poczuć. Tak, by nie zdradzić za dużo i chcieć tam przyjechać naprawdę.
Myślę, że kiedy już poczujecie się zachęceni do pójścia naszymi śladami, przydadzą się jakieś praktyczne informacje, i takie też się niewątpliwie pojawią. W końcu nie jesteśmy aż tak oderwani od rzeczywistości, by mówić tylko wierszem.
Poza tym, na blogu pojawi się wiele różnych, tematycznych serii - włącznie z tymi o technicznych kwestiach przyczepowych, campingowych - co pewnie przejmie Marcin, chociaż i ja czasem lubię pomajsterkować.
Możecie się również spodziewać, że to miejsce będzie mozaiką naszych dwóch stylistyk - jeśli ja Was swoim pisaniem zanudzę, to na pewno Marcin Was rozbawi i powie parę konkretów.
Jestem całkiem, a nawet bardzo ciekawa tej blogowej podróży,
do zobaczenia!
P.
*Rolnik szuka żony, hehe
_____
W innych zakamarkach internetu: instagram.com/naprzyczepke